One day in my life - Anorexia - Sick soul

W wieku 17-18 lat większość osób się bawi, żyje jeszcze, można by rzec beztrosko, bo wtedy w jedynym obowiązkiem w większości przypadków jest tak naprawdę nauka, ja wtedy tak nie żyłam. Nie chodziłam na 18, a nawet do kina. Byłam skupiona wtedy na czymś innym. Często unikałam kontaktów z innymi, bo każda rozmowa była dla mnie niekomfortowa, bo kręciła się wokół jednego tematu mojego odchudzania. Początkowo słyszałam tylko komplementy, potem było inaczej, dlatego postanowiłam zwyczajnie nie rozmawiać z innymi, wtedy gdy nie będę zmuszona. Jestem osobą silną dlatego też bardzo łatwo i szybko po podjęciu decyzji o odchudzaniu straciłam 15 kilogramów. Moje BMI wskazywało najpierw wychudzenie (coś, co chciałam) potem wyniszczenie, bo moja waga wskazywała niewymarzone 35 kg tylko mniej. Tak w pewnym momencie byłam wrakiem człowieka, ale dalej miałam siłę, nie wiem skąd, ale ją miałam. Ile jadłam? Doskonale pamiętam, było to 520 kalorii teraz tylko tyle, kiedyś bardzo wiele. Wszystko warzyłam, musiało wszystko zgadzać się co do grama. Byłam szczęśliwa, bo osiągnęłam to, co chciałam. W pewnym momencie wpadłam w tarapaty, moja anoreksja połączyła się z bulimią, to był istny koszmar i to on doprowadził mnie do fatalnego stanu. To była powtórka z rozrywki, bo już kiedyś miałam ten sam problem, było to 5 lat wcześniej, gdy jeszcze chodziłam do podstawówki. Tak ja nigdy nie wyleczyłam się z tej choroby, ona była uśpiona i ponownie się ujawniła i wiem, że w każdej chwili, jeśli się uprę przy mocnym wyznaczaniu sobie granic kalorycznych, to ona powróci tym razem z potrójną siłą. Moje życie kręciło się wokół jedzenia, mało rzeczy poza odchudzaniem, zmianą wizerunku mnie wtedy interesowało. Bardzo trudno było mi się uczyć, gdy mój brzuch był chwilowo pełny, to wtedy szłam do odpowiedzi. Zmieniłam wtedy nie tylko wagę, ale też włosy ich kolor. Na siłę wszystko zmieniałam, ubiór, makijaż nie chciałam być podobna do nikogo, nie chciałam, by mnie do kogoś porównywano. Trzymałam dietę, dbałam o wizerunek. Wszyscy wokół, gdy mnie widzieli, to mówili, zjedz coś, bo jesteś taka chuda, ja wtedy odpowiadałam różnie, ale padało na pewno, „Daj mi spokój”. Myślałam o jedzeniu, wiedziałam, że jestem chuda i postanowiłam, że pozwolę sobie na coś od czasu do czasu. Wtedy zaczął się problem, bo gdy pozwoliłam zjeść sobie coś wysokokalorycznego, co podwajało liczbę 520 kalorii, to potem tego strasznie żałowałam i jak najszybciej zwracałam. Chwile przed egzaminami maturalnymi brakło mi chyba sił do tego wszystkiego, bo idąc do szkoły, przewróciłam się na kostce brukowej raz potem drugi, obdarłam całe dłonie. Nie miałam już do niczego siły, zdecydowałam, że chce iść do szpitala. Trafiłam tam, na odział kardiologi, co i tak naprawdę nic nie dało, bo wtedy gdy się zorientowała, że podłączają mi poza glukozą jeszcze inną kroplówkę, która miała mi dostarczyć ponad 1000 kalorii (chyba w ciągu doby), bo taką informację znalazłam na niej, to sama ją odpięłam i potem nie wyraziłam zgody na jej ponowne podłączenie. Wróciłam do domu potem do szkoły, zbliżała się studniówka, ja miałam na niej jak każda dziewczyna błyszczeć, a niestety tak nie było. Chciałam bardzo ją powtórzyć, chciałam, żeby odbyła się inaczej i udało mi się to spełnić w pewien sposób, bo dwa lata temu została zaproszona na studniówkę jako osoba towarzyszącą (zobacz zdjęcie tutaj: KLIK). Mój stan uległ polepszeniu dużo później, już nie miałam takich problemów ze snem, bo możecie wierzyć albo nie ale bywały dni, że wcale nie spałam. Coś zaczęłam więcej jeść, ale było to bardzo nie wiele jakieś 100 kalorii więcej, no ale jednak coś, nie pomógł mi w tym żaden lekarz, ja sama nim byłam. Do matury przygotowywałam się chyba dwa dni wcześniej z wszystkiego. Było to wszystko tak ciężkie. Ludzie nie wierzyli we mnie wtedy, może nie wszyscy, ale większość. Mimo trudu to udało mi się jednak to wszystko zakończyć pozytywnym wynikiem. Ten czas minął, ja tamten rozdział zamknęłam, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wiem jednak, że wystarczy mały impuls i to wszystko może wrócić.


Chciałam Wam zobrazować mniej więcej mój jeden dzień, który trwał przez pewien czas prawie codziennie i w najgorszych momentach myślałam, że do końca życia będzie się powtarzał... I chyba w pewnym sensie udało mi się to przedstawić...

Oglądaj i czytaj... Oceń...


Codziennie przed lekcjami udawałam się do cukierni (lub też sklepów spożywczych), jadłam przeróżne ciasta, różne słodkości. Żałowałam tego, nie nawiedziłam się za to, nienawidziłam wtedy swojego ciała, dlatego zaraz potem to zwracałam w toalecie. Bałam się, że nie pozbyłam się wszystkiego, dlatego też potem dodatkowo zażywałam tabletki na odchudzanie. Nie wiem dlaczego, ale po każdym takim incydencie czułam przypływ energii. Wiedziałam, że okaleczam się od środka, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Tak raniłam się... Potem szybko biegłam na lekcje. Na przerwach przeważnie piłam kawę, ale nie taką jak nagraniu, bo nie mogła być z takim mlekiem. Wracałam do domu zazwyczaj, gdy było już ciemno. Nie miałam wtedy zbytnio już, siły więc szłam do łóżka się położyć i otwierałam laptopa, wchodziłam na stronę tabele-kalorii.pl (to żadna reklama po prostu to była ta strona) i wpisywałam wszystko, to co zjadłam, a potem robiłam coś jeszcze do szkoły. Gasły światła, ja nie spałam. Myślałam o tym całym beznadziejnym dniu i bałam się następnego. Nie chciałam trafić do szpitala, ale wszystkie te najgorsze dni, które wyglądały praktycznie identycznie, sprawiły, że sama zdecydowałam, że tam pójdę (trafiłam na oddział kardiologii). Niewiele jednak to pomogło. Ta choroba uzależnia od niejedzenia podobnie jak dźwięk muzyczny od utworu. Jej wszystkie objawy mogą się odtworzyć tak jak muzyka, jeśli tylko tego zechcemy, dlatego na końcu tego nagrania pojawiło się pianino.

Napisałam, że „mniej więcej” Wam go przedstawię, bo całego dnia też nie chciałam szczegółowo odtwarzać, nie jestem w stanie tego zrobić jeszcze i nie wiem, czy kiedyś to zrobię.

Kiedy kurczowo trzymałam się 520 kalorii, to nie wymiotowałam i wtedy jadłam jeden posiłek bardzo niskokaloryczny po szkole i rano jeszcze jakiś owoc, gdy tak nie było to tak, jak w te najgorsze dni postępowałam, jadłam, wymiotowałam, faszerowałam się tabletkami i się głodziłam, przez co nie mogłam spać.

Zapytacie, dlaczego byłam chora, dlaczego podjęłam decyzje o tak radykalnym odchudzaniu, nie ma jednego powodu i myślę, że chyba nigdy nie wyjawię Wam tego jednego najważniejszego, podam inne, które też się do tego przyczyniły, ale nie ten konkretny, bo nie jestem w stanie Wam o tym napisać i myślę, że wiele osób byłych anorektyczek/anorektyków nigdy nie wyjawiło najważniejszego powodu tak bardzo publicznie.

Przegapiłam dużo i mało, to zależy jak na to popatrzeć. Na pewno inaczej mnie to wszystko ukształtowało i sprawiło, że inaczej zaczęłam patrzeć na świat i mieć wiele zainteresowań.

Koniecznie dajcie znać, co myślicie o wideo! Prawda jest taka, że gdy to wszystko nagrywałam byłam aktorką, kamerzystą i scenarzystą bez scenariusza w jednym, tak po prostu tak to nagrałam, niemniej jednak mam nadzieję, że zobaczycie w nim to, co ja chciałam przedstawić, dostrzeżecie jego jakąś głębie!

To jest nieznana poznana historia o mnie. Chce, aby ten mój nowy kanał na YouTube był właśnie o tym, zobaczę, jeszcze co z tego jeszcze wyjdzie. Będą tam też się pojawiać inne informacje o mnie, nieznane poznane rutyny itp. Zapraszam Was do subskrypcji i życzę Wam pięknego dnia!

12 komentarzy:

  1. Film choć krótki, to nadaje się na ramówkę kanału :).
    A co do Twoich przejść, to najważniejsze, że to wszystko już za Tobą, że to rozdział zamknięty :). Miałaś w w sobie dużo siły, żeby to opisać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwe to wszystko nie było no ale powstał post. :) Dawno chciałam o tym napisać i to zrobiłam w końcu. :)

      Usuń
  2. Świetny filmik!

    Zapraszam https://ispossiblee.blogspot.com/2019/01/jak-ubrac-sie-na-spotkanie-biznesowe.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki i z całego serca życzę, żeby tak trudne doświadczenia już nigdy Cię nie spotkały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki, aby już teraz było lepiej :) Jesteś bardzo silna, opisanie tego na pewno nie było łatwe podziwiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany... jesteś baaaardzo silną kobietą. Dobrze że będziesz o tym opowiadać.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jest wiele osób, które to przeszły coś podobnego i gdy to napisałam właśnie się dowiedziałam o tym więc nie tylko ja jestem silną osobą. :)

      Usuń
  6. Jesteś silna i to bardzo. I oby zawsze ta siła tkwiła w Tobie a takie problemy już nigdy nie wróciły :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Minęło i oby nie wróciło. Tego życzę

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziesz musiała się zmierzyć z nią ponownie...

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.