Co myślę o odżywczym kremie do twarzy marki Sisley? Czy jest wart 730 złotych?
Jeżeli coś Wam się z czymś miłym kojarzy, to automatycznie to lubicie i to wybieracie i zaczynacie się tym bardziej interesować i ja tak miałam z marką Sisley. Nigdy nie interesowałam się jej produktami, dlatego też nie miałam możliwości poznania jej historii powstania. Zdarzyło się jednak tak, że miałam okazję uczestniczyć w warsztatach/szkoleniu z tą marką, które uważam za coś genialnego do dziś, ale o tym zaraz! Nie będę ukrywać, uwielbiam poznawać nowości, ale wiecie, rzadko jest tak, że mnie coś zachwyci. Niby nowości, a jednak wiele tak podobnych produktów do siebie. Marka Sisley jednak wywarła na mnie duże pozytywne wrażenie. Pamiętam jak dziś, jak wtedy zaskoczyła mnie linia produktów z czarną różą tej marki, ich zapach, konsystencja wszystko mnie uwiodło!
Gdy dodatkowo usłyszałam o tym, że inspiracją do stworzenia tej linii kosmetyków były różane ogrody otaczające zamek w Łańcucie, którego właścicielami byli przodkowie Izabela d'Ornano, czyli współzałożycielki Sisley Paris to całkowicie się zakochałam w tej marce! Nie rezydencja, nie kwiaty, tylko moje wspomnienie dotyczące Łańcuta tego miasta sprawiło, że tak bardzo zauroczyłam się w tej marce! A Wiecie dlaczego? Bo to tam pierwszy raz uczestniczyłam w spotkaniu blogerek o ile akurat z osobami z tego spotkania z różnych względów jednak się nie polubiliśmy to, o tyle sam fakt bycia tam w tym mieście niesamowicie dobrze wspominam do dziś! Podróż tam nie odbyłam w pojedynkę ani też tylko i wyłącznie autobusem dlatego też była dość ciekawa! Zakończyła się dobrze, choć nie wiele brakowało, a byłoby inaczej!
A to wszystko przez pomyłkę, czekanie w złym miejscu na stacji kolejowej na pociąg powrotny! Gdyby nie moja szybkość i pomoc konduktora to jednio dniowy pobyt w Łańcucie musiałby się przeciągnąć w dwu dniowy! Udało się jednak tego uniknąć! Po tym zdarzeniu, tej podróży szczerze trochę bałam się przesiadkowych podróży a tym bardziej pociągiem, ale już chyba mi to przeszło (mineło kilka lat) i szczerze dziś to wszystko wspominam z uśmiechem na twarzy! Już wiecie, jakie wspomnienia przywołuje mi Łańcut sama jego nazwa i dlaczego też tak bardzo tym samym zainteresowałam się marką Sisley, tak to wszystko przez wspomnienie! Na całym szkoleniu poznałam też masę innych produktów tej marki i też się tak stało, że jeden z nich trafił w moje ręce! Niesamowicie się ucieszyłam i postanowiłam go przetestować i koniecznie napisać na jego temat post i jak widzicie, tak właśnie się stało!
Testowałam kiedyś krem, którego jedno opakowanie kosztowało około 190 złotych i wyglądał dosłownie jak pianka (takie ptasie mleczko) no i co tu dużo mówić uważam go do dziś za niepowtarzalny! Odżywczy krem do twarzy na dzień i na noc marki Sisley ten akurat na Sephora kosztuje 730 złotych zatem nie mało. Nikt nie zaczyna nigdy od ceny produktu podczas recenzji, ja postanowiłam jednak to zrobić, bo jest to akurat istotne, bo chciałabym Wam powiedzieć, dlaczego on właśnie tyle kosztuje. Jest to związane z jego niepowtarzalną recepturą, która sprawia, że on tak jak i naprawdę każdy produkt tej marki jest, jak brylant szczególny, bo bazuje na naturalnych składnikach, zatem czymś najlepszym, co może tylko w pozytywny sposób wpłynąć na naszą skórę. Inspiracją do jego stworzenia były rośliny, czyli życie coś najważniejszego dla każdego! Krem jest na dzień i na noc dla mnie to najlepsze rozwiązanie!
Co tu dużo będę pisać, zwyczajnie lubię minimalizm, wiec jak najbardziej jego pewnego rodzaju uniwersalność mi bardzo odpowiadała, podczas gdy go stosowałam! A używanie go było niezwykłą przyjemnością! Jego biała niezwykle gęsta konsystencja za każdym razem świetnie się rozprowadzała, otulała moją skórę delikatnym filmem, który z czasem znikał praktycznie całkowicie! Było to coś niezwykle miłego! Jego zapach utkwił mi w pamięci, był delikatny, kwiatowy, niepowtarzalny, czyli taki jaki lubię najbardziej, taki jakim uwielbiam rozpieszczać swoją skórę, swoje zmysły! Ten krem bardzo dobrze działał na moją skórę, natychmiast po jego użyciu, moja cera nabierała bardziej zdrowego wyglądu, bo była ona niesamowicie miękka i bardziej gładka taka, jaką lubię widzieć w lustrze i dotykać!
Zaskakiwał bogatą formułą, ale jednocześnie nie był tak ciężki, genialnie sprawdzał się jako baza pod makijaż! Ja uwielbiam efekt rozświetlonej skóry, a po jego użyciu ona nigdy nie była matowa, dlatego chyba też tak go polubiłam! Znacie mnie, wiecie, że bez makijażu czuje się praktycznie równie dobrze, jak i w nim, ale żebym się dobrze czuła, to muszę wtedy mieć na sobie czarny T-shirt (nie pytajcie, dlaczego tak mam, to taki mój wymysł, każdy zresztą jakiś ma) i muszę mieć koniecznie dobrze nawilżoną skórę twarzy ten krem mi to zapewniał dlatego też wtedy rzadko nawet sięgałam po krem bb. I znowu zeszłam na inny temat! No ale ja już tak mam! Wracając jednak do kremu, któremu poświęcony jest ten wpis!
Powiem Wam, wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie, on pielęgnował moją skórę w szczególny sposób, byłam z niego zadowolona i bardzo miło go wspominam! Skończył się po około 2 miesiącach całkowicie! Pozostało teraz mi tylko po nim jedynie pakowanie wykonane moim zdaniem z bardzo dobrych jakościowo materiałów, tak myślę, bo do tej pory nigdy nie spotkałam się z tak masywnym słoiczkiem na krem! Co mnie jeszcze zaskoczyło w tym kremie to to, że był on naprawdę po brzegi wypełniony, ta sama sytuacje miałam tylko z kremem Happy More S... No cudo! Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi udało mi się wam trochę przybliżyć markę Sisley! Krem, który ja używałam, uznaję za bardzo dobry produkt i szczerze nie dziwie się osoba, które go wybierają, bo jest on szczególny, da się lubić! Gdybym miała bardzo wysokie zarobki to powiem Wam chciałabym móc wtedy swoją pielęgnację opierać na produktach marki Sisley!
Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądała moja poranna pielęgnacja twarzy jeszcze niedawno, gdy używałam odżywczego kremu do twarzy na dzień i na noc marki Sisley, to koniecznie obejrzyjcie poniższe wideo!
Jeśli pojawiły się jakieś błędy w poście (literówki itp.), to przepraszam, ale wychodzę z założenia, że skoro nie idzie to do gazety, to się nie liczy! Prawda jest taka, że ja często czytam post po publikacji (albo nie robię tego wcale), wiem nie najlepsza metoda, ale co zrobię tak już mam! Co jeszcze mogę dodać... Wpadajcie do mnie na instagrama @nieznanapoznana jaki @niedokoncakosmetycznie, bo tam czeka nowe wideo o czymś słodkim i bez cukru i to nie jest wcale żadna reklama ja nawet nie współpracuję z firmą Mix... stworzyłam to wideo, bo chciałam, bo na taki pomysł wpadałam! I to wszystko na dziś! Pięknego dnia!
Gdy dodatkowo usłyszałam o tym, że inspiracją do stworzenia tej linii kosmetyków były różane ogrody otaczające zamek w Łańcucie, którego właścicielami byli przodkowie Izabela d'Ornano, czyli współzałożycielki Sisley Paris to całkowicie się zakochałam w tej marce! Nie rezydencja, nie kwiaty, tylko moje wspomnienie dotyczące Łańcuta tego miasta sprawiło, że tak bardzo zauroczyłam się w tej marce! A Wiecie dlaczego? Bo to tam pierwszy raz uczestniczyłam w spotkaniu blogerek o ile akurat z osobami z tego spotkania z różnych względów jednak się nie polubiliśmy to, o tyle sam fakt bycia tam w tym mieście niesamowicie dobrze wspominam do dziś! Podróż tam nie odbyłam w pojedynkę ani też tylko i wyłącznie autobusem dlatego też była dość ciekawa! Zakończyła się dobrze, choć nie wiele brakowało, a byłoby inaczej!
Testowałam kiedyś krem, którego jedno opakowanie kosztowało około 190 złotych i wyglądał dosłownie jak pianka (takie ptasie mleczko) no i co tu dużo mówić uważam go do dziś za niepowtarzalny! Odżywczy krem do twarzy na dzień i na noc marki Sisley ten akurat na Sephora kosztuje 730 złotych zatem nie mało. Nikt nie zaczyna nigdy od ceny produktu podczas recenzji, ja postanowiłam jednak to zrobić, bo jest to akurat istotne, bo chciałabym Wam powiedzieć, dlaczego on właśnie tyle kosztuje. Jest to związane z jego niepowtarzalną recepturą, która sprawia, że on tak jak i naprawdę każdy produkt tej marki jest, jak brylant szczególny, bo bazuje na naturalnych składnikach, zatem czymś najlepszym, co może tylko w pozytywny sposób wpłynąć na naszą skórę. Inspiracją do jego stworzenia były rośliny, czyli życie coś najważniejszego dla każdego! Krem jest na dzień i na noc dla mnie to najlepsze rozwiązanie!
Co tu dużo będę pisać, zwyczajnie lubię minimalizm, wiec jak najbardziej jego pewnego rodzaju uniwersalność mi bardzo odpowiadała, podczas gdy go stosowałam! A używanie go było niezwykłą przyjemnością! Jego biała niezwykle gęsta konsystencja za każdym razem świetnie się rozprowadzała, otulała moją skórę delikatnym filmem, który z czasem znikał praktycznie całkowicie! Było to coś niezwykle miłego! Jego zapach utkwił mi w pamięci, był delikatny, kwiatowy, niepowtarzalny, czyli taki jaki lubię najbardziej, taki jakim uwielbiam rozpieszczać swoją skórę, swoje zmysły! Ten krem bardzo dobrze działał na moją skórę, natychmiast po jego użyciu, moja cera nabierała bardziej zdrowego wyglądu, bo była ona niesamowicie miękka i bardziej gładka taka, jaką lubię widzieć w lustrze i dotykać!
Zaskakiwał bogatą formułą, ale jednocześnie nie był tak ciężki, genialnie sprawdzał się jako baza pod makijaż! Ja uwielbiam efekt rozświetlonej skóry, a po jego użyciu ona nigdy nie była matowa, dlatego chyba też tak go polubiłam! Znacie mnie, wiecie, że bez makijażu czuje się praktycznie równie dobrze, jak i w nim, ale żebym się dobrze czuła, to muszę wtedy mieć na sobie czarny T-shirt (nie pytajcie, dlaczego tak mam, to taki mój wymysł, każdy zresztą jakiś ma) i muszę mieć koniecznie dobrze nawilżoną skórę twarzy ten krem mi to zapewniał dlatego też wtedy rzadko nawet sięgałam po krem bb. I znowu zeszłam na inny temat! No ale ja już tak mam! Wracając jednak do kremu, któremu poświęcony jest ten wpis!
Powiem Wam, wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie, on pielęgnował moją skórę w szczególny sposób, byłam z niego zadowolona i bardzo miło go wspominam! Skończył się po około 2 miesiącach całkowicie! Pozostało teraz mi tylko po nim jedynie pakowanie wykonane moim zdaniem z bardzo dobrych jakościowo materiałów, tak myślę, bo do tej pory nigdy nie spotkałam się z tak masywnym słoiczkiem na krem! Co mnie jeszcze zaskoczyło w tym kremie to to, że był on naprawdę po brzegi wypełniony, ta sama sytuacje miałam tylko z kremem Happy More S... No cudo! Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi udało mi się wam trochę przybliżyć markę Sisley! Krem, który ja używałam, uznaję za bardzo dobry produkt i szczerze nie dziwie się osoba, które go wybierają, bo jest on szczególny, da się lubić! Gdybym miała bardzo wysokie zarobki to powiem Wam chciałabym móc wtedy swoją pielęgnację opierać na produktach marki Sisley!
Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądała moja poranna pielęgnacja twarzy jeszcze niedawno, gdy używałam odżywczego kremu do twarzy na dzień i na noc marki Sisley, to koniecznie obejrzyjcie poniższe wideo!
Jeśli pojawiły się jakieś błędy w poście (literówki itp.), to przepraszam, ale wychodzę z założenia, że skoro nie idzie to do gazety, to się nie liczy! Prawda jest taka, że ja często czytam post po publikacji (albo nie robię tego wcale), wiem nie najlepsza metoda, ale co zrobię tak już mam! Co jeszcze mogę dodać... Wpadajcie do mnie na instagrama @nieznanapoznana jaki @niedokoncakosmetycznie, bo tam czeka nowe wideo o czymś słodkim i bez cukru i to nie jest wcale żadna reklama ja nawet nie współpracuję z firmą Mix... stworzyłam to wideo, bo chciałam, bo na taki pomysł wpadałam! I to wszystko na dziś! Pięknego dnia!
Hmmmm przeczytałam ten wpis z ciekawością bo ta cena trochę mnie zaskoczyła. No dla mnie zaporowa. Ale widzę że i działanie zacne! Z marką Sisley nie miałam miałam jeszcze styczności...może kiedyś. A na spotkaniu blogerek jeszcze nie byłam, mam nadzieję, że w tym roku to się zmieni:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
No cena nie należy do niskich. Świetne plany!
UsuńNigdy w życiu nie wydałbym tyle na krem...
OdpowiedzUsuńChyba nie odważyłabym się go kupić w ciemno, nie mając próbki :P
OdpowiedzUsuńOj tak Lancut jest przepiekny, a ten krem musi sie u mnie znalezc :D
OdpowiedzUsuńCzyli zachęciłam widzę do testów. :)
UsuńLubię zapach unoszący się w różanych ogrodach;)
OdpowiedzUsuńCena zwala z nóg. Fajnie by było go wypróbować, ale chyba nie będzie mi to dane hehe
OdpowiedzUsuńJeśli mogłabym, nie pożałowałabym sobie na kremy Sisleya :)
OdpowiedzUsuńMyśłę, że większość tak by zrobiła. :)
UsuńSisley to klasa sama w sobie! W przyszłości planuję zrobić przerwę od azjatyków i chcę sięgnąć m.in. po ten krem. Bardzo się cieszę, że to właśnie TY napisałaś o tym kosmetyku i tej firmie bo w Twoją opinię bardzo wierzę <3 Ode mnie powiem tyle, że lata temu miałam puder sypki od nich i wiesz co? Tyle lat minęło a ja wciąż wracam do niego myślami i będę musiała go kiedyś znowu zakupić...
OdpowiedzUsuńTak to właśnie jest z tymi dobrymi kosmetykanmi ich się nie zapomina! Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa!
UsuńFaktycznie cena dość zaporowa dla przeciętnej Polki ;)
OdpowiedzUsuńDrogi, ale jak ktoś może sobie pozwolić to na pewno warto! :)
OdpowiedzUsuńNawet gdybym miała tyle pieniędzy to na pewno nie wydałabym na krem
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam okazję przetestować ten krem, jest rewelacyjny!!!
OdpowiedzUsuńCena zwaliła mnie z nóg, właśnie podnoszę "twarz z podłogi'
OdpowiedzUsuńTo najlepsze kosmetyki jakie w moim dosyć długim już zyciu stosowalam. Warte są każdej wydanej złotówki. Wolę zaoszczędzić na innych rzeczach A kupić krem. Ostatni mój zakup to krem za 1800zl...i.wiecie co? Nawet przez chwilę tego nie załowałam
OdpowiedzUsuń